Czyli to, co lubię najbardziej ;)
Zbierałam się do tego postu od prawie miesiąca, nie mogąc się zdecydować co wybrać, aż w końcu zdecydowałam, że pokażę Wam wszystkie kosmetyki, po które sięgałam najczęściej i najchętniej, w ciągu ostatnich 2 miesięcy. Tak, mam problem z podejmowaniem decyzji ;) Niektóre produkty to nowości w mojej kosmetyczce, inne znam i uwielbiam już od dawna, ale wszystkie bez wyjątku świetnie sprawdzają się zwłaszcza latem.
Dodam tylko, że każdy z tych kosmetyków przetestowałam w najtrudniejszych warunkach. Wszystkich używałam przy temperaturach powyżej 30 stopni, większość podczas ponad godzinnych biegów (nawet w lekkim deszczu), a niektóre nawet w wodzie (basen, morze), a to wszystko dla rzetelnej recenzji ;)
Twarz miała wpisywać się w letnie klimaty, zachowując przy tym wysoką ochronę antyUV i trwałość.
Bourjois Bronzing Primer - czyli świetna baza brązująca w kremie (musie?), którą używam jako brązer zarówno solo, jak i do podbicia koloru produktów w kamieniu. Bardzo dobry produkt, a więcej na jego temat
tutaj.
Vichy Capital Soleil BB. Pod każdym postem z podstawową wersją tego filtra pisałam, że za Vichy nie przepadam i mimo wszystkich zachwytów wokół nie dam się na niego skusić i pozostanę przy moich LRP
(tu o nich więcej). Poniekąd zdania nie zmieniłam, bo podstawowa wersja nadal mnie nie kusi, ale tej nowej BB uległam już po pierwszym zmacaniu w aptece i nie żałuję. Coś więcej będzie, gdy tylko w końcu zrobię zdjęcia ;)
Bare Minerals Original - podkład mineralny w mocno żółtym kolorze, z świetnym efektem z daleka i fatalnym z bardzo bliska, a także wielu innych wadach i zaletach, które już kiedyś udało mi się zebrać w jedną niespójną całość, do przeczytania tu.
Ikos Ziemia egipska - początek był trudny, ale powoli się docieramy i chociaż spodziewałam się efektu wow, a nie wielu problemów głównie przy aplikacji, to teraz jest coraz lepiej i sięgam po nią z coraz większą przyjemnością. Przy okazji czy Wy też miałyście z nią problemy, zwłaszcza na początku?
Clinique CC cream - to miniatura nawilżającego kremu CC o zadowalającym kryciu i dość ciemnym kolorze z filtrem SPF30, czyli coś na letni dzień lenia, gdy nie ma dużego słońca. Bardzo łatwy w użyciu, ale nie bez wad, więcej już wkrótce.
Kiko Cheeky Colour Creamy Blush - uwielbiam go już od pierwszego użycia i nic nie wskazuje na to, że mogłoby się coś w tym temacie zmienić. Łatwy w użyciu róż w pięknym i delikatnym kolorze. Więcej zachwytów
tutaj.
The Balm Mary - Lou Manizer. Ostatnim produktem do twarzy jest kultowy już rozświetlacz, którego najczęściej używałam do oczu. Pięknie rozświetla i błyszczy, a do tego bardzo dobrze współpracuje z cieniami. W swojej podstawowej roli też świetnie się sprawdza, ale latem używam go rzadko, bo zwykle decyduję się na rozświetlające podkłady i dodatkowy blink jest zbędny.
Oczy poczuły jesień. Od niedawna znów ciągnie mnie do mocniejszych, ciemnych makijaży, ale nie zawsze się daję i często wracam do żywych intensywnych kolorów.
Maybelline Lasting Drama Gel Liner jest moim numerem jeden wśród produktów do kresek już od bardzo dawna, a wszelka konkurencja w ogóle mnie nie interesuje. Łatwo maluje się nim każdą kreskę, ma głęboki czarny kolor i świetną trwałość. Dla mnie ideał, a dla Was?
Misslyn Fabulous lashes mascara waterproof - to dla mnie maskara idealna, która w dodatku jest wodoodporna i najchętniej nosiłabym ją codziennie gdyby nie trudności w zmywaniu. Wytrzymuje praktycznie wszystko - od deszczu, przez łzy, po kąpiel w morzu. Źle znosi tylko tarcie ;)
Urban Decay Naked 3 - jej tu w ogóle miało nie być - bo taka nudna, bo taka nie na lato, bo dostanie osobny post... Nie zmienia to jednak faktu, że to po Naked 3 właśnie sięgałam ostatnio prawie codziennie, więc oto zasłużenie jest, a więcej na jej temat będzie już niebawem.
Technic Electric beauty - to idealna paleta na lato. W sumie nigdy nie używam jej samej, zwykle do zaakcentowania dolnej powieki, lub wewnętrznego kącika górnej, ale i tak nie wyobrażam sobie lata bez niej. Jest też idealna do rysowania kolorowych kresek, oczywiście w połączeniu z Duraline.
p2 Forever intense - czyli mocno błyszczący, złoty cień w kremie, po który ostatnio sięgam najczęściej, ale prawdę mówiąc powinny się tu znaleźć wszelkie produkty tego typu, które mam w swojej kosmetyczce. Lubię je za możliwość użycia solo oraz jako bazy, za porządną trwałość i podbijanie koloru.
Misslyn Intense volume mascara
w kolorze brązowym - kolejny hit dla moich rzęs. Skusiłam się na nią po
zachwytach nad poprzednikiem i jest jeszcze lepiej! Mimo brązowego
koloru podkreśla moje rzęsy lepiej niż jakikolwiek czarny tusz, którego
ostatnio używałam. Mocno pogrubia, wydłuża i co najważniejsze - podkręca
i utrzymuje rzęsy w stanie jak po malowaniu przez cały
dzień. W tej chwili mam w użyciu 3 różne, doskonałe tusze do rzęs i
wszystkie są od Misslyn. Zdecydowanie polecam się zainteresować :)
Inglot Konturówka do powiek w żelu - czyli mój ostatni absolutny hit. Ma piękny kolor i niesamowitą trwałość, a rysowanie nim kreski to prawdziwa przyjemność. Szczegóły niebawem :)
Usta zostały zdominowane przez markę Golden Rose i mocny kolor lub delikatny błysk od Loreal.
Golden Rose Dream Lips Lipliner - to długotrwała matowa konturówka do ust w kolorze idealnej czerwieni, którą używam na całe usta, chociaż nie mogę jej też nic zarzucić w jej podstawowym przeznaczeniu.
Golden Rose Vision Lipstick - to ostatnia niezwykle udana nowość marki GR. Bardzo łatwo się nią maluje, również bez konturówki i pędzelka, jest kremowa i delikatna, nie wysusza, daje ładny połysk i wchodzi w wargi tak, że nawet po zjedzeniu wierzchniej warstwy kolor zostaje na kilka porządnych godzin. Jak dla mnie ma tylko jedną wadę, czyli nie jest matowa ;)
Golden Rose Velvet Matte nadrabia braki poprzednika, czyli jest mat! Poza tym piękny długotrwały kolor i pełen komfort w malowaniu i noszeniu. Więcej zachwytów i moje ulubione kolory tutaj.
Loreal Caresse jest natomiast bardzo delikatną alternatywą dla poprzedników, gdy nie mam ochoty na nic mocniejszego, albo zwyczajnie nie chce mi się malować ust ;) Bardzo ją lubię i używam regularnie, a więcej na jej temat możecie przeczytać w
tym miejscu.
Tak oto prezentuje się aż 18tka moich ulubieńców, których serdecznie Wam polecam nie tylko na lato. Wszystkie produkty są świetnej jakości i niestraszne im wysokie temperatury czy wilgotność powietrza. W sumie sporo się tego uzbierało, ale z drugiej strony ostatni post tego typu dotyczył kwietnia, więc chyba nie ma tak źle ;)
Chętnie poczytam Wasze opinie o moich hitach, a jeśli ich nie znacie, to pochwalcie się w komentarzach Waszymi makijażowymi ulubieńcami lata. Tak jakby moja chciejlista była niewystarczająco długa ;)