środa, 27 lipca 2016

Smashbox Double Exposure Palette

No cześć!

Witam ponownie i zapraszam na małą historię na początek ;)
Lata 2014 / 2015 upłynął mi pod znakiem Zoeva i kosmetyków z wyższej półki. Był to początek mojej przygody z droższymi markami, głównie całkiem udanej. W ten sposób dopracowałam moją niezawodną bazę - od korektora i podkładu, po ulubione tusze czy pomadki. W związku z tym obecnie jestem bardzo wymagająca i sama nie do końca wiem, co jeszcze mogłabym chcieć. Często jestem rozczarowana, a jeszcze częściej zniechęcona już przed zakupem. Żeby kosmetyk naprawdę mnie na siebie nakręcił musi mieć w sobie to coś. Niestety w efekcie jeśli już coś mnie zainteresuje, to cena nie jest przyjemna, a wtedy chcę być pewna swojej decyzji i w efekcie większość zakupów sobie odpuszczam. Jednym z nielicznych które przeszły wstępną selekcję i który chodził za mną już od kilku miesięcy jest paleta cieni do powiek marki Smashbox Double Exposure Palette i to jej poświęcony jest ten post.


Opakowanie palety to bardzo solidny, masywny kartonik z lusterkiem, który mieści w sobie 14 cieni do powiek o łącznej masie 17g i znośny, a nawet całkiem przyjemny pędzelek.
Cena 225zł
Dostępność Sephora


To, co bardzo mi się podoba, to zaczerpnięty z pierwszej palety podział cieni na kolory ciepłe i zimne. Niestety tym razem brakuje mi rozdziału na maty i błysk. W palecie znalazły się 3 maty, 4 cienie satynowe i 7 błyszczących.


Dodatkowo producent zapewnia, że w rzeczywistości mamy tu 28 kolorów, ponieważ każdy z nich można używać na mokro. Rzeczywiście cienie świetnie się spisują nakładane mokrym pędzlem, ale czy aż tak się zmieniają, albo czy jest w tym coś wyjątkowego? No nie wiem ;)


 Same cienie są świetne jakościowo. Pigmentacja jest bardzo dobra, chociaż nie do końca to widać na swatchach i można ją stopniować. Kolory ładnie się rozcierają i łączą nie tracąc przy tym na intensywności. Z jednej strony wypada bardzo dobrze, z drugiej trochę jej brakuje do lepszych matów Zoeva. Nie uważam jednak tego jednoznacznie za minus - dzięki temu paleta jest bezpieczniejsza dla początkujących, a jeśli chcemy, to nie ma problemu z zbudowaniem nasycenia.


I tak po lewej stronie mamy 6 cieni w zimnej fioletowej tonacji, na środku neutralne biel i czerń, a po prawej stronie ciepłe miedziane brązy. Wszystkie odcienie ładnie się łączą i pozwalają na stworzenie wielu niesamowitych makijaży - zarówno delikatnych dziennych jak i mocnych wieczorowych.





Jakość palety jest bardzo wysoka, niezły jest nawet pędzelek. Do tej pory używam jej bardzo często i nie mam jej nic do zarzucenia. Cienie ładnie się blendują, a na bazie są dużo bardziej intensywne i trwałe.


 Jak widać górny rząd nie jest mocno widoczny, ale na bazie wygląda dużo lepiej.


 Podsumowując jestem z niej bardzo zadowolona. Kolory są absolutnie moje i świetnie się czuję zarówno w odcieniach zimnych jak i ciepłych. Bardzo mi się podoba w niej to, że pozwala stworzyć wiele różnych makijaży, dodatkowo cienie Silver i Quartz są pięknymi, ale dyskretnymi duochromami. Całość wypada bardzo dobrze i przyjemnie mi się z niej korzysta. Warto jednak zauważyć podobieństwo z moją ulubioną paletą Zoeva, czyli Smoky. Głębokie fiolety czy brązy pokrywają się, ale mimo wszystko cieszę się, że mam obie.

I kolejna część eksperymentów z podkładem, jak widać niezbyt udana...
Macie? Znacie? A może chociaż kusi? Postaram się wrzucić też bardziej dzienny makijaż ;)

środa, 20 lipca 2016

Sephora Maskara Outrageous Dramatic Volume

No cześć!

Dziś kolejna część moich odkryć z początku roku, tym razem krótko, o tuszu do rzęs marki Sephora, o nazwie równie ciekawej co szczoteczka - Outrageous Dramatic Volume Mascara w wersji mini. 


Zacznę od kilku szczegółów technicznych. 
Dostępność Sephora
Pojemność 2,5ml wersja mini
Cena 25zł wersja mini, 59zł pełna


Tusz ten absolutnie uwielbiam za to że świetnie:
- rozczesuje 
- wydłuża
- pogrubia
- nie skleja, chyba że tego chcemy i dołożymy n-warstwę
- niezmiennie się utrzymuje przez cały dzień
- bez problemów się zmywa.


Szczoteczka jest prosta, silikonowa, z bardzo krótkimi włoskami. Konsystencja tuszu jest kremowa i niezmienna już od prawie miesiąca. Maskara nie osypuje mi się w ciągu dnia, nie odbija, nie traci podkręcenia. Jej jedyna wada, to zerowa trwałość w kontakcie z wodą czy łzami. Wystarczy jedna i tusz spływa czarną kreską po całym policzku. Poza tym aktualnie jest moim absolutnym numerem jeden i chętnie kupię jej pełną wersję.

Wiem, że na zdjęciu efekt nie powala, ale tylko ona mi pozwala obecnie osiągnąć chociaż tyle, więc się chwalę ;)

Próbowałyście tą maskarę? Jaka jest Wasza ulubiona?

niedziela, 17 lipca 2016

M brush

No cześć!

Biorąc pod uwagę, jak bardzo kocham pędzle do makijażu i ile ich w sumie mam, to ciężko uwierzyć, że na blogu pojawiają się tak rzadko. Pora to zmienić, zwłaszcza, że większość z nich bardzo chciałabym Wam polecić. 
Dziś jednak pora na kilka słów o moich wszystkich 4 pędzlach M Brush by Maxineczka, z których o dwóch wspomniałam już w tym poście z odkryciami / ulubieńcami przełomu roku.


Do mojej kolekcji już w dniu premiery zakupiłam pędzle 02, 05 i 06. Największy - 01 był fantastycznym prezentem świąteczno / urodzinowo / dziękującym.  
Ta 4 jest dla mnie kompletem. Pozostałe już mnie (na szczęście dla konta oszczędnościowego) nie interesują ;)


M brush wykonane są ręcznie w Japonii, głównie z naturalnego, nieprzycinanego włosia. Do tego dochodzi pozłacana skuwka i czarny lakierowany trzonek i już przy pierwszym rzucie oka wiemy, za co zapłaciliśmy. A zapłacimy za nie nie mało, ale o tym czy warto napiszę zaraz, bo już teraz mogę zdradzić, że zależy to od modelu. 


Moją opinię na ich temat zacznę jednak od tego, co łączy całą kolekcję. Przede wszystkim wszystkie cieszą oko, również opakowaniem - przychodzą zapakowane w czarne tuby z złotymi tłoczeniami. Jednak to, co uważam za ich największy plus to nieprawdopodobnie miękkie i delikatne włosie. Mam wiele pędzli z włosia naturalnego i syntetycznego, ale żaden z nich nie jest równie przyjemny w dotyku jak te. Porównać je mogę jedynie z jajeczkiem Blush Brush od RT lub SS2 marki GlamBrush
Wszystkim też zdarzyło się stracić pojedyncze włoski, ale nie uważam tego za wadę. Minus natomiast dostają za wycierające się złote napisy na rączkach. 5 straciła daszek, a u 01 znika M. Szkoda, bo używam ich dopiero od miesiąca. Wszystkim też nieznacznie zabarwiło się włosie, ale teraz wygląda po prostu naturalniej.
A teraz poszczególne modele, w kolejności od ulubionego do meh ;)


01 - 179,90zł
Największy pędzel z kolekcji, głównie do pudru, równie dobrze się sprawdzi do brązera. Sama używam go wyłącznie do pudrów i nie mogę się nadziwić, jak łatwo przestawiłam się z ogromnego Powder brush RT, na coś tak małego, a jednak w ogóle nie tęsknię za większymi pędzlami. Głównie ze względu na jego miękkość ofc ;) Co więcej mogę o nim powiedzieć? Pędzel fantastycznie sprawdza się zarówno do wciskania jak i rozcierania pudru na całej twarzy, łącznie z trudno dostępnymi miejscami, na przykład pod oczami, czy przy nosie. Efekt jaki pozwala uzyskać jest bardzo naturalny, ale to też w dużej mierze zasługa pudrów, więc po prostu Gorąco go polecam! 


02 - 139,90zł
Jak ja mogłam się bez niego malować / żyć do tej pory? Uwielbiam! Idealny pędzel do konturowania. Cudownie rozciera, nie nabiera za dużo produktu, idealnie wpasowuje się pod kości policzkowe, ale nie sprawia też problemów przy większych obszarach, jak czoło, czy mniejszych jak nos. Byłby moim numerem jeden gdyby nie rozmiar i sentyment do poprzednika ;)


05 - 74,90zł
W jego przypadku mam mieszane uczucia. Z jednej strony sięgam po niego codziennie, a gdy jest w praniu i złapię za bardzo podobną Zoevę 228, to wiem, że z nim było lepiej, ale czy aż 2 razy w polskich złotówkach lepiej? Nie sądzę ;) Z jednej strony pędzel nieźle rozciera głównie zewnętrzne granice makijażu oka, ale z drugiej przez swoją delikatność robi to wolniej i słabiej niż Zoeva. Na jego korzyść przemawia wyłącznie delikatność. Moim zdaniem lepiej kupić dwa pędzle do oczu Zoevy niż ten jeden, ale cieszę się, że go mam i używam go praktycznie codziennie. 


06 - 69,90zł
W moim prywatnym rankingu czarna owca kolekcji. Z jednej strony założenie było świetne i teoretycznie wszystko powinno się udać, jednak ten kształt + bardzo delikatne włosie, nie sprawdzają się najlepiej. Oczywiście u mnie! Pędzel jest na tyle delikatny, a długość włosia podobna, że w efekcie muszę się sporo namęczyć, żeby najpierw nabrać odpowiednio dużą ilość cienia, później przenieść go równomiernie na powiekę, a na koniec w ogóle go rozetrzeć. W tym przypadku zdecydowanie wolę klasyczny 227 od Zoeva. Jest mniej delikatny i bardziej puszysty, dzięki czemu sprawdza się o wiele lepiej - lepiej rozciera, robi to szybciej i nigdy nie zdarzyły nam się plamy - if you know what I mean.

Uff! No to tyle! Ciekawe, czy komuś udało się przeczytać całość ;) Dla bardziej leniwych dorzucam ogólne polecam, chociaż głównie modele do twarzy. 

Skusiłyście się na któryś z tych pędzli? Jak sprawdzają się u Was?  

czwartek, 14 lipca 2016

Marc Jacobs Beauty INSTAMARC w odcieniu Mirage Filter

No cześć!

Korzystając z nagłej ochoty na pisanie przychodzę nadrobić zaległości z czasów poprzedniej aktywności ;)
Na początek coś, co jest moim niezbędnikiem odkąd go tylko kupiłam, czyli duo do konturowania Marc Jacobs Beauty INSTAMARC Puder Modelująco - Rozświetlający w odcieniu Mirage.


Kilka danych technicznych:
Dostępność - Sephora, wyłącznie stacjonarnie
Pojemność - 2x9g
Cena - 195zł


Puder kupujemy w solidnym kartoniku z rozkładanką na temat produktu i tego jak go używać. Sam produkt zapakowany jest natomiast w piękną czarną puderniczkę otwieraną na klik z dużym, praktycznym lusterkiem. Niestety opakowanie jest równie piękne co trudne do wyczyszczenia, a łapie absolutnie każdy odcisk palca. 


Jeśli chodzi natomiast o sam puder, to w zestawie otrzymujemy dwa produkty do konturowania twarzy -  pudry modelująco - rozświetlające, które mają nam zapewnić idealny look pod selfie ;) dalej same ocenicie, czy dały radę ;)


No to może coś praktycznego na ich temat. Przede wszystkim oba pudry są dobrze, ale nie za bardzo napigmentowane i doskonale zmielone, dzięki czemu formuła jest prawie kremowa i idealnie się z nią pracuje. 
Jasny puder daje realne rozświetlenie i całkiem dobrze sprawdza się jako produkt do utrwalania podkładu. 
Brązer natomiast można stopniować od subtelnego, naturalnego, do mocno widocznego. Moim zdaniem nie da się z nim przesadzić, czy zrobić plamy. Zdecydowanie na plus.


Jeśli chodzi o kolory, to mój środkowy zestaw Mirage Filter zawiera lekko żółty, bananowy odcień rozświetlający i neutralny, nie całkiem zimny odcień do modelowania. Ten drugi sprawdzi sprawdzi się zarówno do samego konturu, jak i na większe partie twarzy.
Nie mam im też nic do zarzucenia w kwestii trwałości.

  
Podsumowując:
Czy jest to produkt unikalny / wyjątkowy / niepowtarzalny? - nie
Czy jest to must have? - no nie
Czy żałuję, że go kupiłam? -  absolutnie nie
Czy polecam? - tak, jeśli tylko Wam się podoba i możecie bez problemu sobie na niego pozwolić. W przeciwnym wypadku lepiej kupić szminkę i zamiennik ;)

No to selfie :D

No to jak, podoba się? Czego Wy najchętniej używacie do konturowania?

poniedziałek, 11 lipca 2016

Urban Decay Naked 3 - makijaż

No cześć!

Postanowiłam coś wypróbować. W ostatnim czasie od kilku różnych osób usłyszałam podobne rzeczy więc postanowiłam zaryzykować i pokazuję Wam mój dzisiejszy makijaż paletą Naked 3. 


Z góry uprzedzam, że światło nie zachwyca, zdjęcia nie są dobre a ujęcia to już w ogóle szkoda słów, ale niech tam! Może będzie następny raz, a nawet będzie lepiej? Jutro testuję nowy podkład więc może pojawi się kolejny post ;)

Tak poza tym to postów nie ma, bo chwilowo wypaliłam się kosmetycznie. Brak zakupów, brak nowości, brak tematów, a nie chcę pisać na siłę. 


Niektóre zdjęcia są z rzęsami, inne bez. Model zamówiony z ebay, niestety bardzo sztuczny i na bardzo długim pasku. Nawet po standardowym przycięciu okazał się bardzo długi.


I produkty, których używałam:



Na ustach natomiast mam pomadkę z Sephora, więcej tutaj.

Tym razem to tyle. Post jest raczej eksperymentem i takim kopniakiem dla mnie ;) zobaczymy co będzie dalej :)

środa, 10 lutego 2016

MySecret Glam Specialist Eyeliner

No cześć!

Dziś kolejny post o hitach z kolorówki. Tym razem zapraszam Was na kuszenie linerami z nowej (?) kolekcji MySecret - Glam Specialist Eyeliner.


Zacznę od specyfikacji, która w tym wypadku jest jedną z większych zalet produktów!
Dostępność - Drogerie Natura
Cena - ok. 8zł
Pojemność - 4ml 


Ogółem dostępne są 3 kolory, z których mam tylko dwa - trzeci - niebieski mnie nie przekonał. Pierwszy z nich to nr 14, czyli Sea Green, który jest dokładnie taki jak nazwa wskazuje - piękna morska zieleń. Drugi z numerem 15 też zdradza się przez nazwę - Burgundy Brown. Oba kolory nie są może klasyką, ale to, co najbardziej mi się w nich podoba, to zgaszone, ciemne odcienie, które z jednej strony nie są nudne i daleko im do czerni, ale z drugiej wyglądają bardzo naturalnie i nie rzucają się w oczy przy pierwszym spojrzeniu. 


Kolejną zaletą jest to, że pięknie podkreślają oczy, w dyskretny, nieoczywisty sposób. Zwłaszcza burgund pasuje do większości moich makijaży w brązach czy fioletach.
Narzekać nie mogę też na ich trwałość i pigmentację. Wystarczy jedna warstwa i nieznaczne poprawki, żeby kolor był równomierny i mocno nasycony, a po wyschnięciu utrzymują się na moich powiekach przez calutki dzień. 

Dzień zdjęć ;)
Podsumowując oba linery gorąco polecam ze względu na kolory przede wszystkim, ale i z jakości na pewno będziecie zadowolone :)

A jak Wam się podobają takie mniej oczywiste kolory?

poniedziałek, 8 lutego 2016

Sephora Mud Mask

Siemanko! 

Czujecie już wiosnę? Ja bardzo i to od dłuższego czasu, a to do mnie bardzo nie podobne ;) No ale nie o tym! Dziś zapraszam Was na post o fantastycznej masce która pozwoli poczuć trochę wiosny Waszej cerze ;)

A mowa oczywiście - jak w tytule - o Mud Mask Purifying & Mattifying marki własnej Sephora


Dostępność - Sephora
Pojemność - 60ml
Cena - 55zł
Opakowanie - minimalistyczny słoiczek z mocnego plastiku

Błotna maseczka z zawartością cynku i miedzi oczyszcza skórę, usuwa zanieczyszczenia, oczyszcza pory i redukuje widoczność niedoskonałości.
Natychmiastowo oczyszcza i matuje skórę.
Pochłania nadmiar sebum, pozostawia skórę trwale czystą i matową bez wysuszania.
Formuła na bazie cynku, miedzi i białej glinki.


Maska ma formę glinianego błota w szarym kolorze, które rozprowadzamy na twarzy i zostawiamy na 10 minut. Po tym czasie zmywamy i cieszymy się bardzo delikatną, miękką skórą. Cera jest po niej świetnie oczyszczona, matowa, ale zarazem rozświetlona, trochę jak nowa po prostu. 
W swoim życiu używałam już kilku(nastu) masek oczyszczających, ale żadna z nich nie była równie dobra. Jakością ustępuje moim zdaniem wyłącznie czyścikowi z GlamGlow, o którym pisałam tutaj. Na pewno też jest lepsza od kultowej czarnej maseczki oczyszczającej z Origins.


Bardzo Wam ją polecam. Cena nie jest zaporowa, a sama maska moim zdaniem warta jest o wiele więcej. Widziałam ją też w kilku postach z ulubieńcami, więc nie tylko u mnie się tak dobrze sprawdza :)

No to łapka w górę, kto już ją spróbował? I jak się sprawdziła?
Swoją drogą zauważyłyście już, że Sephora występuje w prawie każdym z moich ostatnich postów? Ehh ;) 

czwartek, 4 lutego 2016

Glamglow Youthcleanse Eksfoliująca Pianka do mycia twarzy

Aaaa! Nie mogłam się doczekać tego postu! 
Dzisiejszym bohaterem jest mój najlepszy w życiu czyścik do twarzy marki GlamGlow.


No to na początek kilka słów od producenta, bo te wyjątkowo warto przeczytać ;)
Rewolucyjny preparat do mycia twarzy: przeciwstarzeniowy, redukujący drobne linie, wygładzający skórę i nadający cerze widoczny blask.
YouthcleanseTM to pierwszy na świecie preparat do mycia twarzy typu „Mud to Foam” który zmienia konsystencję – z błota, znanego Wam z masek GLAMGLOW®, w obfitą pianę, aby rozpuścić makijaż i zanieczyszczenia, usunąć obumarłe komórki oraz łagodnie złuszczać, oczyszczać i odnawiać skórę.

Wklejam też skład, bo i ten jest zaskakująco ciekawy. Z jednej strony przeraża jego długość, ale z drugiej to, co go wypełnia jest niesamowicie nie sztuczne ;)
Water, Sodium C14-16 Olefin Sulfonate, Illite, Kaolin, Magnesium Aluminum Silicate, Sodium Cocoamphoacetate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Diatomaceous Earth (Microalgae), Microcrystalline Cellulose, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Phytic Acid, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Punica Granatum Fruit Extract, Paullinia Cupana Seed Extract, Malpighia Punicifolia (Acerola) Fruit Extract, Hydrolyzed Quinoa, Hydrolyzed Linseed Seed, Camellia Sinensis Leaf Powder, Ginkgo Biloba Leaf Powder, Disodium Adenosine Triphosphate, Algin, Keratinase, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Coffea Arabica (Coffee) Seed Extract, Lycium Barbarum Fruit Extract, Morinda Citrifolia Fruit Extract, Garcinia Mangostana Fruit Extract, Withania Somnifera Root Extract, Maltodextrin, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Moringa Oleifera Leaf Extract, Vetiveria Zizanoides Root Extract, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower/Leaf/Stem Extract, Elettaria Cardamomum Seed Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Cananga Odorata Flower Extract, Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower Extract, Cucumis Melo Cantalupensis Fruit Extract, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Cupressus Sempervirens Leaf Oil, Fucus Vesiculosus Extract, Jasminum Officinale (Jasmine) Flower Extract, Rose Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Triethyl Citrate, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract, Santalum Album (Sandalwood) Wood Extract, Fragrance, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Phenoxyethanol, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin. 

Nieźle, prawda?

 
To teraz pora na konkrety i na początek jedyna wada tego produktu - cena - 149zł za 150g. Dostępność Sephora i Douglas.
Opakowanie to piękna, ciężka butelka z pompką typu airless z błyszczącą srebrną nakrętką. Jest ładne i funkcjonalne, a do tego oddaje cenę. Ogólnie na plus, chociaż z początku trochę się przycina.
Konsystencja to takie błotko, które podczas mycia zamienia się może nie tyle w pianę co w coś przypominającego żel do mycia twarzy. Dodatkowo wzbogacona jest o delikatne drobinki peelingujące. 


I w końcu to, co najważniejsze, czyli moje wrażenia już po pierwszych użyciach. Przede wszystkim cera jest bardzo dobrze oczyszczona, również z makijażu (chociaż i tak wolę wcześniej zmyć go olejkami). Do tego skóra jest nieprawdopodobnie wręcz gładka i rozświetlona. Teoretycznie taki efekt można uzyskać wieloma produktami tego typu czy maskami, ale nigdy nie udało mi się to w tak dużym stopniu. 
Jestem nim zachwycona i gorąco polecam, ale tylko czarną wersję. Próbowałam też zieloną i szału nie ma. Radzę też uważać przy cerach wrażliwych. Sama używam go raczej co drugi dzień, a użyty na podrażnioną zapewnił mi masakryczne uczulenie i przesuszenie. Aczkolwiek sam mnie później z niego wyciągnął więc nie narzekam ;)

Napiszcie w komentarzach czy znacie produkty GlamGlow i co jest Waszym ideałem do oczyszczania cery :)

piątek, 29 stycznia 2016

Aksamitna pomadka Sephora

No cześć!

Witam ponownie i zapraszam na kolejny post z produktem do ust w roli głównej. 


Dzisiejszym bohaterem jest Aksamitna pomadka marki Sephora w kolorze 13 Marvelous Mauveé.


Dostępna jest oczywiście wyłącznie w Sephora, w dodatku nie ma jej już online, a i w stacjonarnych sklepach trudno ją znaleźć. Ten kolor oczywiście. Cena 45zł. 


Opakowanie klasyczne, błyszczykowe, z futrzastym aplikatorem, który sam w sobie sprawdza się świetnie, ale przez zbyt szeroki dzióbek w buteleczce nabiera zbyt wiele produktu. W efekcie pomadka koszmarnie brudzi siebie i wszystko wokół. 


Natomiast sama pomadka jest fantastyczna. Mówiąc najprościej: 
  • idealny mat 
  • niesamowita pigmentacja 
  • nieprawdopodobna trwałość 
  • zero wysuszenia. 
Na moich ustach potrafi się utrzymać cały!! dzień, nawet po (nie tłustym) obiedzie, kawach, herbatach i innych owocach. Do tego ma piękne wykończenie i w ogóle nie wysusza moich bardzo wrażliwych ust. 


Sam kolor to najmodniejszy aktualnie piękny brudny, zgaszony róż. Na powyższych zdjęciach zawsze pierwszy ;)
Polecam! Produkt ogółem i ten kolor szczególnie. 

Sephora 13 Marvelous Mauveé

Jak Wam się podoba ta pomadka? Lubicie takie produkty? a może nawet znacie ten? Koniecznie pochwalcie się w komentarzach :)

A teraz uciekam do pracy, a Wam życzę miłego dnia! :)