piątek, 29 stycznia 2016

Aksamitna pomadka Sephora

No cześć!

Witam ponownie i zapraszam na kolejny post z produktem do ust w roli głównej. 


Dzisiejszym bohaterem jest Aksamitna pomadka marki Sephora w kolorze 13 Marvelous Mauveé.


Dostępna jest oczywiście wyłącznie w Sephora, w dodatku nie ma jej już online, a i w stacjonarnych sklepach trudno ją znaleźć. Ten kolor oczywiście. Cena 45zł. 


Opakowanie klasyczne, błyszczykowe, z futrzastym aplikatorem, który sam w sobie sprawdza się świetnie, ale przez zbyt szeroki dzióbek w buteleczce nabiera zbyt wiele produktu. W efekcie pomadka koszmarnie brudzi siebie i wszystko wokół. 


Natomiast sama pomadka jest fantastyczna. Mówiąc najprościej: 
  • idealny mat 
  • niesamowita pigmentacja 
  • nieprawdopodobna trwałość 
  • zero wysuszenia. 
Na moich ustach potrafi się utrzymać cały!! dzień, nawet po (nie tłustym) obiedzie, kawach, herbatach i innych owocach. Do tego ma piękne wykończenie i w ogóle nie wysusza moich bardzo wrażliwych ust. 


Sam kolor to najmodniejszy aktualnie piękny brudny, zgaszony róż. Na powyższych zdjęciach zawsze pierwszy ;)
Polecam! Produkt ogółem i ten kolor szczególnie. 

Sephora 13 Marvelous Mauveé

Jak Wam się podoba ta pomadka? Lubicie takie produkty? a może nawet znacie ten? Koniecznie pochwalcie się w komentarzach :)

A teraz uciekam do pracy, a Wam życzę miłego dnia! :)

wtorek, 26 stycznia 2016

Melted Berry & Melted Fig

No cześć! 

Tym razem o tym, co lubię ostatnio chyba najbardziej, czyli makijaż ust. Jednym z moich odkryć z przełomu roku były pomadki Too Faced o pełnej nazwie Melted Liquified Long Wear Lipstick
Moje tubki w kolorach Fig i Berry.


Pomadki dostępne są w Polsce w Sephora w 11 pięknych kolorach. Poza tym można je dostać (głównie za oceanem) w różnych zestawach w wersji mini i kilku innych kolorach oraz z wykończeniem metalicznym... Pojemność pełnej wersji to 11g za które trzeba zapłacić równe 89zł bez promocji. 


Opakowanie to wygodna tubka z futrzastym aplikatorem jak w błyszczykach Clarins. Zaskakująco wygodne i dokładne. Do malowania ust rzeczywiście nie potrzebny jest pędzelek czy konturówka. 
Pigmentacja jest doskonała. Przy niewielkiej ilości można całkowicie pokryć usta, a po dołożeniu większej ilości produktu zwiększyć intensywność i głębię koloru. 


Trwałość to kolejny plus. Pomadki fantastycznie utrzymują się na ustach przez wiele godzin. Na początku są błyszczące, potem raczej satynowe, a po obiedzie zostaje co najmniej sam pigment. 
Niestety moje usta lekko przesuszają, zwłaszcza wersja Berry

Too Faced Melted Fig & Berry
dolne swatche
Sam produkt jest według mnie fantastyczny i gorąco je polecam, zwłaszcza wersję figową, ale na koniec muszę trochę ponarzekać. O ile właśnie Fig jest doskonała pod każdym względem, tak Berry zdarzyło się masakrycznie rozlać na moich ustach. Po około godzinie od nałożenia miałam skórę nasiąkniętą pigmentem na 2mm poza kontur ust. Bardzo nieładnie! Z tym problemem radzi sobie konturówka, ale wtedy produkt traci na wygodzie i prostocie użytkowania. Szkoda
Mimo to warto je wypróbować!

Too Faced Melted Fig & Berry
Znacie? Które kolory podobają się Wam najbardziej?

sobota, 23 stycznia 2016

Odkrycia z przełomu roku

No cześć!

Dziś post, którego sama po prostu nie mogłam się doczekać ;)
Już w ostatnim poście wspominałam, że o ile rok 2014 był dla mnie nudny pod względem kosmetycznym, tak jego końcówka - grudzień i początek bieżącego są niesamowicie wręcz ciekawe. Mamy dziś dopiero 23 stycznia, a ja już mam ogrom produktów, które chcę Wam mocno polecić.
Zatem po kolei! 


Marc Jacobs - ogółem. Pewnego razu zwróciłam uwagę na szminki z tej marki i przepadłam już przez samo opakowanie. Do tego z internetowej Sephory zniknął najpopularniejszy odcień duo do konturowania, więc nie chciałam ryzykować, że zniknie zupełnie i tak wyszło ;) Pudry są świetne, ale szminki, to prawdziwe mistrzostwo!


Pędzle M Brush. 3 kupione zaraz po premierze, jeden to prezent <3 O tych do oczu też kiedyś wspomnę, ale na szczególne wyróżnienie zasługują te dwa do twarzy z zdjęcia powyżej. Oba cudownie miękkie i fantastyczne we współpracy.


Usta! to chyba moja ulubiona kategoria w ostatnim czasie ;) Poza mistrzowskimi szminkami Le Marc na szczególne wyróżnienie zasługują też pomadki Melted, matowa, zastygająca Sephora i błyszczyk z Catrice. Wszystkie za świetną trwałość, dwa ostatnie za nie wysuszanie, ostatni za zaskakująco dobre właściwości pielęgnacyjne. Więcej soon.


W tym zestawieniu nie mogło też zabraknąć fantastycznych linerów MySecret. Marka bardzo przeze mnie niedoceniana tym razem skusiła mnie świetnymi kolorami i przepadłam. Nie tylko kolory są niesamowite, jakość też jest niczego sobie! Do kompletu tusz z Sephora - spływa przy pierwszej łzie, ale to, co robi z moimi rzęsami jest niesamowite. Po raz pierwszy od dawna je widać!


Moja pielęgnacja jest raczej bardzo stała i niewiele się w niej zmienia, ale w ostatnim czasie przygarnęłam kilka produktów o których nie mogę nie wspomnieć. Po pierwsze najlepszy czyścik ever od Glamglow i prawie konkurencyjna maska z Sephora. Oba produkty niesamowicie oczyszczają i świetne wpływają na moją cerę (pomijając małe (wcale nie małe) uczulenie, ale to chyba przypadek ;)). Do kompletu ze świetnie oczyszczoną skórą delikatny samoopalacz Clarins, który pięknie pachnie i jest bardzo delikatny.


Na koniec produkt, o którym zupełnie zapomniałam przy zdjęciach, ale nie mogłam go pominąć ;) Dla mnie jest jedno z większych zaskoczeń w ostatnim czasie. Puder Sephora, który pięknie rozświetla, jest delikatny, a przy tym bardo trwały! Nie sądziłam, że z moją cerą to możliwe. 

Na dziś to wszystko, ale w najbliższym czasie pokażą się posty z każdym z tych produktów, na które serdecznie zapraszam!

A jak u Was? Odkryłyście ostatnio coś niesamowitego? A może znacie któryś z tych produktów?

czwartek, 14 stycznia 2016

The best of 2015

No cześć!

Jak zawsze już witam po sporej przerwie ;) czy tym razem będzie inaczej? Nie wiem, ale próbuję ;) 
W zeszłym roku w moim życiu kosmetycznym nie działo się zbyt wiele, a nie chciałam pisać na siłę. Teraz wiele się zmieniło i po prostu nie mogę się doczekać, aż pokażę Wam kilka niesamowitych produktów! Póki co jednak zamknięcie i podsumowanie zeszłego roku. Jednak tak, jak wspomniałam - dużo się nie działo, a większość produktów używałam już w 2014. Mimo to zapraszam! 


Absolutny zapach roku. Mimo, że Pampelunę od Guerlain lubię jakby bardziej, to i tak zeszły rok należał do tego zapachu. Wersja wyłącznie podstawowa! 


Pielęgnacja ciała też na szybko. Bardzo się polubiłam z balsamem Evree, jednak gdy moja skóra była naprawę przesuszona radę dał tylko ten z The Body Shop, dlatego też musiał znaleźć się w the best of 2015. Uwielbiam za konsystencję, zapach, ale przede wszystkim świetne nawilżenie i niezbyt szybki wchłanianie, dzięki czemu długo się utrzymuje na skórze, a ja to lubię.


W pielęgnacji twarzy też praktycznie bez zmian. Każdy z tych produktów zdarzyło mi się na chwilę odstawić i za każdym moja skóra bardzo tęskniła. No to konkrety:
Dwufazowy olejek do demakijażu od Garnier - nic nie radzi sobie lepiej z demakijażem moich oczu. Obecnie dostępny tylko w Super Pharm i oby tak zostało!
Płyn bakteriostatyczny od Pharmaceris - jeden z 3 produktów do codziennej pielęgnacji, który utrzymuje moją cerę w ryzach i zapobiega niedoskonałością i przetłuszczaniu. Kolejne to:
Effaclar Duo w nowej wersji równie skuteczny i idealny pod makijaż, z resztą podobnie jak filtry do twarzy tej marki <3
Avene Cleanance Exper to natomiast mój hit na noc. Latem solo, jesienią i zimą z serum nawilżającym.
Natomiast krem pod oczy z Estee Lauder to absolutny numer jeden i kropka. Nigdy więcej żadnych zmian, chociaż Bobbi Brown kusi ;) Podobnie jak Mia 2, zwłaszcza ze szczoteczką Deep Pore. 3 dni bez niej i moja skóra wygląda dużo gorzej.


W pielęgnacji włosów również bez zmian. Na co dzień używałam szamponu w kostce Ma Provence albo męczyłam się z innymi i kombinowałam z odżywkami. Powoli zaczynam szukać go w Polsce, bo zapasy się kończą, a latem moje włosy nie tolerują niczego innego...
Do tego wielowymiarowy blond zapewnił mi rozjaśniacz z Loreal, a od czasu do czasu ratował Batiste, tym razem w wersji blond, żeby zakryć odrosty. 


Teraz to, co lubię najbardziej, czyli kolorówka, chociaż w 2015 obeszło się bez większych odkryć. W makijażu twarzy niezmiennie, prawie codziennie na mojej cerze można było znaleźć podkład Shiseido lub bareMinerals z pudrem MAC lub Kryolan (lub innym MAC lub Inglot, stąd brak na zdjęciu), do tego brązery z Inglot, korektor Estee Lauder Double Wear lub MAC Pro Longwear, gdy ten pierwszy zaczął się kończyć. Muszę jeszcze tylko dodać, że Shiseido jest moim absolutnym ideałem za niesamowitą trwałość, piękny kolor i filtr, natomiast minerałów używałam gdy wychodziłam na maksymalnie 8h lub nie wychodziłam prawie w ogóle. 


W makijażu oczu powrót do maskary Bourjois po kilku rozczarowaniach z suchymi lub niedostępnymi produktami Misslyn. Dalej niezmiennie idealny PaintPot z MAC - matowe ColorTattoo utrzymują się u mnie lepiej, ale MAC wygrywa przez delikatniejszą formułę i przyjemniejszą aplikację. Do tego doskonała cielista kredka również z MAC - pierwsza która utrzymuje się co najmniej 8h na linii wodnej i ma dobrą pigmentację. Więcej nie potrzebuję! Natomiast jeśli chciałam więcej, czyli kolor, to koniecznie z kredkami Zoeva. Uwielbiam! I żałuję, że nie mają więcej kolorów. Moje hity to czerń, czerwień Opulence i cudowny brąz z drobinkami Rock 'n' Roll Bride. W kwestii brwi poszłam natomiast na łatwiznę z niestety niedostępnym w Polsce produktem Catrice, czyli kolorowym woskiem w sztyfcie, dzięki któremu po kilku ruchach i szczoteczce moje brwi wyglądały świetnie i naturalnie. 


Palet do oczu przerobiłam niesamowicie wiele, jednak do tego zestawienia bez zastanowienia wybrałam Naked 3 - gdy nie wiem jak się pomalować, lub potrzebuję pewniaka to zawsze sięgam po nią. Do tego Zoeva i najlepsza moim zdaniem paleta Smoky do wszelkich mocniejszych makijaży. Aczkolwiek muszę wspomnieć, że w tym roku już mam kilku nowych faworytów. 


Rok 2015 to zdecydowanie rok sztucznych rzęs. Moje ulubione to klasyczne Demi Wispies oraz połówki od Ardell, jednak na szczególne wyróżnienie zasługują te ze zdjęcia. Rzęsy za około 2$ zamówione na ebay, które są doskonałe. Delikatne, naturalne, świetnie wyglądają i są bardzo wygodne w noszeniu. No i 2$!!
Wspomnę jeszcze, że mocno cieszyły mnie też połówki Katosu, ale tylko przez 3 użycia. Przed czwartym odszedł im pasek :/


W zeszłym roku było tylko kilka dni, w których nie miałam na sobie szminki. Niezmiernie pokochałam makijaż ust, zwłaszcza oryginalne i matowe kolory. Marka po którą sięgałam najczęściej to zdecydowanie Golden Rose. Fantastyczne, tanie pomadki w pięknych kolorach, które utrzymują się bardzo długo i nie krzywdzą moich ust. Do tego ciągle ulubiona MAC od Rihanna oraz totalny hit 2015 czyli kolor Stone jako jedyna otwarta na zdjęciu. 


W kwestii pędzli rok 2015 należał w 95% do Zoevy. Uwielbiam, polecam i tyle ;)
Dodatkowo nie rozstawałam się z Beauty Blenderem, po kilku próbach wyłącznie oryginalnym. Koniecznie w wersji czarnej. A w dni, gdy nie chciało mi się moczyć jajeczka (toaletka znajduje się na innym piętrze niż łazienka) sięgałam po pędzle duo fiber z ebay. Mniejszy, z rzadszym włosiem za około 2$ lub ten ze zdjęcia za około 6$. Nadal zachwyca mnie efekt jaki pozwala osiągnąć i przede wszystkim łatwość z jaką się go używa. 

I to tyle! 
Teraz chętnie pooglądam Wasze hity 2015, zatem możecie zostawiać linki w komentarzach. Oczywiście sama też znajdę ;) 
Miłego dnia!