Witam Was serdecznie po małej przerwie i zaczynam od wyników rozdania!
Na początek jednak dziękuję Wam za wszystkie życzenia i miłe słowa pod postem z rozdaniem oraz witam nowych Obserwatorów. Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej!
Niestety główna nagroda jest jedna i jeszcze i tym razem zdobywa ją Pink Lipstick. Gratuluję!
Od początku zaplanowaną miałam też jedną małą nagrodę niespodziankę dla jednej z moich top Komentatorek i po przeczytaniu Waszych odpowiedzi wybrałam byCarol.
Gratuluję i zaraz piszę do Was maile :)
Przy okazji zapraszam na małe podsumowanie miesiąca, w którym pod kątem kosmetycznym sporo się działo!
Po pierwsze odkrycia stycznia, z których każde jest niesamowite i gorąco Wam je polecam. Po pierwsze mój ostatni must have, czyli rękawica do prania pędzli GlamGlove, dzięki której czyszczenie jest o wiele łatwiejsze i dużo szybsze, a dłonie przy tym nie cierpią. Kolejnym odkryciem jest pędzel Zoeva z najnowszej kolekcji z numerkiem 220, który fantastycznie sprawdza się do nałożenia cienia na całą powiekę - od rzęs po brew, ale też na mniejszych, chociaż nie precyzyjnych powierzchniach. Następnie muszę wspomnieć o moim chyba największym hicie, czyli kredkach, również Zoeva. Ich pigmentacja i trwałość powalają! a do tego są proste i wygodne w nakładaniu i rozcieraniu. Ostatni już punkt to pomadka z peelingiem od Sylveco, o której wspominałam już w jednym z ostatnich postów.
W zeszłym miesiącu zaliczyłam też sporo powrotów. Najważniejszy to chyba podkład Shiseido, do którego wróciłam z podkulonym ogonem po kilku tańszych zdradach i nie zamierzam się już z nim rozstawać. Kolejnym miłym powrotem jest sztyft pod oczy od Etude House, o którym więcej pisałam tutaj i z którym znów się nie rozstaję. Dalej muszę wspomnieć o cieniu w kredce od Kiko, który na nowo zachwycił mnie swoim kolorem i trwałością, podobnie jak lakier od p2, o którym pisałam już w tym poście. Na szczególną uwagę zasługują też błyszczyki Clarins i Catrice, oba w tym poście, po które ostatnio sięgam nawet w domu, ze względu na ich fantastyczne właściwości pielęgnacyjne. I na koniec dwa pędzle, oczywiście Zoeva, z których 142 używam ostatnio do konturowania produktami kremowymi, a 231 do precyzyjnego nakładania i rozcierania cieni. Oba od początku uwielbiam, ale ostatnio używam zdecydowanie częściej i tym bardziej polecam!
I na koniec dwa spore rozczarowania i powód mojego powrotu do Shiseido i zakończenia przygody z produktami drogeryjnymi. Oczywiście tylko w kwestii podkładów ;) I tak mimo całej mojej sympatii i kilku prób Annabelle Minerals po kilku godzinach na mojej twarzy wygląda jak koszmarna tapeta z toną pudru w kolorze na-pewno-nie-żółtym, a do tego po każdym użyciu na mojej cerze pojawiają się różne krostki, z których część wygląda jak uczulenie :/ Bourjois natomiast mogliście zobaczyć w poprzednich odkryciach w kolorze 32, który jednak był zbyt ciemny, a dziś przedstawiam odcień 31, który moim zdaniem jest zupełnie innym kosmetykiem. Odcień zamiast żółtego na mojej cerze jest totalnie świnkowy, a do tego nałożony na filtr marze się, nie zastyga i w ogóle nie stapia z cerą, bez względu na metodę aplikacji (palce / BB / pędzle).
Napiszcie w komentarzach, czy miałyście któryś z tych kosmetyków i jak u Was się sprawdziły :) A mMoże jest też ktoś zainteresowany dwoma ostatnimi podkładami? Chętnie się ich pozbędę ;)
Na koniec raz jeszcze gratuluję zwycięzcom, a wszystkim życzę miłego dnia!