Tak jak obiecałam, przychodzę dziś z postem, o postępach w ratowaniu paznokci. Ostatni był dokładnie dwa tygodnie temu (część pierwsza), zatem minęła połowa czasu, który sobie założyłam na odbudowę płytki.
Tydzień temu było tak |
Nie jest łatwo. Przez ten czas zdarzyło mi się raz nie wypić skrzypu oraz raz pominąć drożdże. Przez dwa dni miałam mniej czasu na zabawę z olejkiem na skórkach, co niestety po nich widać. Muszę poszukać innego sposobu na skórki, bo po rybkach są w doskonałym stanie, ale tylko wtedy, gdy używam ich często i bez przerwy. Do tego ani razu nie wymoczyłam ich w oliwie... Nie lubię mieć dłoni wyłączonych z użycia ;)
Już po pierwszym tygodniu paznokcie były już trochę mocniejsze. Nie była to duża różnica, ale przestały się wyginać przy najlżejszym dotknięciu. 19go lutego na palcu serdecznym pojawiła się dziwna kreska, jakby pęknięcie, ale nie sprawiła żadnych problemów. Na pacu środkowym nadal mam mały punkt z rozdwojoną płytką w połowie paznokcia.
Lewa dłoń |
Na początku drugiego tygodnia zepsuł się serdeczny paznokieć, a razem z nim poleciał środkowy. Pod koniec tego samego tygodnia pierwszy raz nałożyłam jedną warstwę odżywki Nail Tek II i postanowiłam (przynajmniej na razie) zrezygnować z używania odżywki z rekinkiem.W między czasie rozdwoił mi się też wskazujący paznokieć u prawej dłoni, ale przy tej okazji była miła niespodzianka. Pomimo tego, że się rozdwoił, to nie poleciał do połowy płytki jak zwykle, ale jedynie na jej końcu.
Prawa dłoń |
W tym momencie skórki są w opłakanym stanie, ale same paznokcie (poza długością i nierównościami) wyglądają całkiem nieźle. Płytka jest w miarę równa, odżywiona i twardsza, a przy tym bardziej elastyczna.
Obecnie piję pół kostki drożdży na jeden raz. Pominęłam etap 1/3. Przez pierwszy tydzień piłam 1/4 kostki, później jedna kostkę podzieliłam na 3 części, ale następną już tylko na pół. Muszę przyznać, że odpowiada mi ich smak. Zalewam je do połowy szklanki wodą i dodaję łyżeczkę miodu i jest całkiem dobrze :)
W najbliższym czasie zamierzam wrócić do malowania, chociaż już się przyzwyczaiłam do nagich dłoni ;)
ładne są! trzymam kciuki za dalsza kuracje :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńOjej aż pół kostki drożdży? Nie dałabym rady... ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Już wiem, że chyba tylko mnie smakują ;)
UsuńPełen podziw za picie drożdży :)
OdpowiedzUsuńZ miodem są naprawdę dobre! ;)
Usuńpokochoałam Twoją nazwę bloga:D
OdpowiedzUsuńO jak miło! ;)
UsuńJa piłam drożdże 3 miesiące po 1/3 kostki,nie smakowało mi to, ale ja nie chciałam ich dodatkowo słodzić. Ale od tej pory to mam obrzydzenie do wszelkich drożdżówek...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje pazurki:)
Dziękuję :)
UsuńMama ostatnio robiła ciasto drożdżowe i chyba wolę same drożdże ;) Nawet bez miodu. Początkowo miałam je pić przez miesiąc, ale chyba też podciągnę do trzech :)
ja swoje paznokcie doprowadziłam do stanu idealnego dzięki Eveline diamentowe paznokcie. z kruchych rozdwajających się paznokci teraz mam długie twarde i "grube" :) oby kuracja przyniosła Ci oczekiwany efekt ;)
OdpowiedzUsuńTaki sam efekt miałam po 8 w 1, dopóki jeden paznokieć nie zaczął mi się "odklejać" od palca (z brzegu, aż do samych skórek), a reszta miała dziwne zabarwienie. Teraz bardzo się pilnuję z takimi odżywkami ;)
Usuń