Dziś nadal w temacie kosmetycznym, ale luźno :) Chcę Wam pokazać kilka rzeczy które odkryłam w tym tygodniu, czyli takie, które szczególnie zwróciły moją uwagę w tym czasie.
Na początek kwestia jajeczka Beauty Blender. Przez długi czas w ogóle mnie nie interesowało. Nie dość, że cena zaporowa, to jeszcze konieczność codziennego prania i wymiany po 3 miesiącach... No ejj ;) Do tego uwielbiam aplikację pędzlami, więc w ogóle nie było mowy, żebym je kupiła. No właśnie nie było... ;) Z ciekawości i bez przekonania kupiłam wersję Ebelin i długo mnie nie porwała. Zmieniło się to w tym tygodniu, gdy po raz pierwszy porządnie je zamoczyłam wcześniej pryskałam je wodą termalną lub hydrolatem i rzeczywiście była wielka pozytywna różnica. Nie bez znaczenia był tu żałosny stan mojej cery, z którą nie łączyły się żaden podkład czy korektor nałożone palcami lub pędzlem.
Jajeczko Ebelin mokre i ściśnięte na długość, czyli od czubka to podstawy - wynik zaskakująco dobry |
To jednak nie wszystko. Zdecydowałam się też na oryginalną wersję po filmiku Hani (o tym). Wcześniej spotkałam się z kilkoma opiniami, że podróbki są równie dobre jak oryginał, a na pewno bardzo do niego podobne i lepiej kupić coś tańszego. Uwierzyłam. Później dokładnie przejrzałam posty na ten temat zwracając uwagę na strukturę gąbek (najbardziej pomocny był ten post) i porównując ich porowatość. Wychodzi na to, że moje jajeczko z Ebelin wypada całkiem nieźle, ale dla realnego porównania zamówiłam sobie oryginał i wersję Real Techniqes. Mam nadzieję, że będą dużo lepsze niż to z Ebelin, które kosztuje około 10zł...
Link do posta z tym porównaniem w tekście powyżej :) |
Gdy już się zdecydowałam na zakup Beauty Blendera przejrzałam też niemieckie strony, ponieważ mam możliwość odebrania przesyłki również tam o czym już niedługo. W efekcie zamówiłam w Polsce, ale tylko dlatego, że dzięki temu w końcu miałam okazję zrobić zakupy na Minti Shop ;)
Ceny Beauty Blendera w Polsce i Niemczech za jedną sztukę i zestaw 2 zdjęcie stąd klik |
Poza tym dalej szukam idealnego kremu pod oczy. Prawdę mówiąc nie mam pojęcia co wybrać, więc zaczęłam oglądać składy. Zaczęłam od kremu Bobbi Brown, który był moim pierwszym wyborem. I co? No właśnie nic. Nigdzie nie mogę znaleźć składu tego kremu, więc napisałam do Bobbi przez formularz kontaktowy na ich oficjalnej stronie i? Nadal nic. Odpowiedzi nie ma już trzeci dzień. Znalazłam za to skład ich kremu do twarzy z tej samej linii i na dobre sobie odpuściłam. Zobaczcie początek:
Zdjęcia z Douglas.de, a skład z cosdna.com |
Składniki drażniące i zapychające... No to ja dziękuję, szukam dalej :/ Biorę pod uwagę, że rzeczywiście działające składniki aktywne mogą być drażniące, dlatego porównałam inne pozycje z podobnym przeznaczeniem i ceną i ten krem wypada zdecydowanie najgorzej. W związku z tym prawdopodobnie zdecyduję się na chyba najpopularniejszy krem, czyli Clinique któremu daleko do takiej ilości czerwonej czcionki w składzie. Dlatego też sprawdziłam ceny i jestem trochę załamana naszymi standardami... Mam oczywiście na myśli różnice w cenie.
Zdjęcie z Douglas.de |
Przeglądając różne gazetki promocyjne i w ogóle oferty drogerii wnioskuję, że najlepiej sprzedają się kosmetyki wielozadaniowe, czyli wszystkie 2w1, a nawet 10w1 zwane obecnie również BB, CC, a nawet DD <wymiękam>.
Moje zdjęcia gazetki Real |
Myślę, że krem do rąk Eveline 8w1 ma szanse na sukces pod względem
ilości sprzedaży ze względu na oczywistą kontynuację linii z odżywką do
paznokci. Nie oszukujmy się jednak, z odżywką jest łatwiej. Ot trochę
formaldehydu i sprawa załatwiona ;) Nie wiem natomiast jakie 9 działań
ma krem do depilacji, ale chyba wolę nie wiedzieć ;) Chociaż usuwanie włosków, podrażnienie, pieczenie, wysuszenie, ma ktoś pomysł na więcej? Ale realnie! ;)
Na koniec przypadkowo znaleziona nowość od W7, czyli róż The Honey Queen, który powinien być u mnie już w poniedziałek :) Świetnie się dogaduję z Africa, więc mam nadzieję, że i tym razem będzie podobnie.
I jeszcze moje 3 grosze o reklamie BingoSpa: Podobno nieważne co piszą, ważne żeby nie przekręcili nazwiska, ale nie wydaje mi się, żeby dotyczyło to sprzedaży i promowania rzeczywistych wartości czy produktów ;) i kojarzy mi się to z pewną artystką, która jakiś czas temu była wszędzie, a płyt nikt nie kupował ;) A Was kupili?
Zapraszam do dyskusji co myślicie na te tematy, a może same podzielicie się jakimiś kosmetyczkami ciekawostkami?
Mnie ta reklama BingoSpa ani nie parzy ani nie ziębi, i jakoś nie czuję się urażona. Wiele blogerek podłapało ten pomysł na posty i są wielce oburzone a to przecież nic takiego, po prostu słaby PR. Niech się lepiej zajmą czymś pożytecznym zamiast robić z igły widły :)
OdpowiedzUsuńBeautyBlendera nie mam i nie kupię, dobrze wychodzi mi nakładanie pędzlami.
Za to zakochałam się w pudrze bambusowym. Pozdrawiam, Anika
Od siebie dodam, że nie warto rozkładać wszystkiego na czynniki pierwsze względem składu bo nie znamy receptury ani formuły. Sama mam kilka udanych produktów z dość drogich firm i spotykałam się z opiniami, że niby za co się płaci. Ale jednak technologia plus cała reszta robi swoje. Dlatego odpuściłam sobie zagłębianie się w INCI na rzecz próbek, miniatur i przede wszystkim próbowania na sobie.
OdpowiedzUsuńDla mnie takie tabelki z rozłożeniem na poszczególne składniki i funkcje, to jedynie kropla w morzu.
Co do gąbeczek różnej maści, miałam przyjemność z jajem RT i na tym koniec. Nie planuję powrotu i choć pierwsze wrażenia pokazały plusy, to potem było coraz więcej minusów. No i rzecz dla mnie najważniejsza, higiena. Dlatego gąbka mnie nie przekonuje, chyba że do jednorazowego użytku, to tak :) Takie kupuję.
Jeżeli chodzi o reklamy wszelkiej maści, nie zagłębiam się to za bardzo. Akcja z BingoSpa bawi mnie, dosłownie.
Dla mnie cena w tym przypadku nie miała żadnego znaczenia. Po prostu szukałam kremu do 250zł i nie kierowałam się marką, a głównie opiniami, ocenami i popularności sprzedaży, a później też składem. Nie uważam, że jednak, że jest on najważniejszy, zwłaszcza funkcje poszczególnych składników i nie o to mi chodziło. Mam cerę mieszaną, która ma różne "jazdy", a do tego w większości dobrze wiem czego chcę i oczekuję od kosmetyków. I tak krem do twarzy, który ma na drugim miejscu silikon jest dla mnie skreślony, nie dlatego że silikony szczególnie mi szkodzą, ale nie lubię efektu jaki zostawiają. Jestem pewna, że gdybym kupiła ten krem to byłabym niezadowolona. Unikam też kosmetyków wypełnionych substancjami drażniącymi i zapychającymi, bo na 90% moja skóra źle na nie zareaguje, więc nie chcę ryzykować wyrzucenia 200zł oraz co gorsza, pogorszenia stanu skóry :)
UsuńAle nadal nie wypróbowałaś kremu, choćby na dłoni. Nie wiesz jak on zachowuje się w kontakcie ze skórą, możesz jedynie przypuszczać. Rozumiem unikanie, lecz mimo wszystko podczas selekcji nie doszło do najważniejszego, testu bezpośredniego :)
UsuńSkoro skreślasz silikony, to pewnie wiesz że są różne rodzaje, pochodne a w zależności od formulacji w niektórych recepturach po prostu nie sposób ich zastąpić. Mają określoną funkcję, czasami stanowią jakby drugie tło. Do tego dochodzi jeszcze stopień oczyszczenia i źródło pochodzenia.
Pokazuję Ci szerszy obraz :)
Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę i nie opieram się na samym składzie. Jest to pierwsza selekcja, zanim ruszę do drogerii / perfumerii, gdzie przyjrzę się tylko kilku produktom.
UsuńCo do silikonów, to wiadomo jest różnie, ale w przypadku składu kremu z Bobbi, który zamieściłam w tekście, jest dimethicone, czyli standardowy silikon wygładzający. Jeśli dodać do tego jego b.wysoką pozycję w składzie, to w ogóle tym produktem nie jestem zainteresowana. Nawet nie dlatego że może mnie zapchać (chociaż taki krem + przeciętny podkład na pewno to spowodują), ale z doświadczenia wiem, że takich produktów nie lubię. Do tego doszło podejście firmy i brak jakiejkolwiek odpowiedzi (poza mailem, że się skontaktują), więc nie szybko się zainteresuję ich linią pielęgnacyjną.
Jak już kupic drogi krem to z linii kosmetyków typowo pielęgnacyjnych. Kremy robione przez marki znane bardziej z kolorówki chyba po to walą silikony wysoko w skład żeby stanowiły dobrą bazę pod makijaż, a pielęgnacja to tam gdzieś przy okazji.
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio z racji aresztu domowego "kremuję" się żelem hialuronowym i olejem z pestek malin :D
Nie pomyślałam o tym, ale możesz mieć rację. Chyba niepotrzebnie szukałam w perfumeriach, zamiast skupić się na aptece :) i przypomniałaś mi o olejkach. Może rzeczywiście się sprawdzi :)
UsuńMiałam jedną podróbkę BB, ale jakoś mnie nie urzekła ;)
OdpowiedzUsuńMam jajeczko Ebelin, kupiłam niedawno w DM. Niestety używam bardzo rzadkiego podkładu i gąbeczka przy nim zbytnio się nie spisuje bo pochłania go bardzo dużo :( Podkład nałożony gąbeczką wygląda świetnie, ale dopóki nie przestawię się na bardziej gęste podkłady no to jest bezużyteczna :(
OdpowiedzUsuńCo do afery z BingoSpa, to mnie ona troszkę śmieszy. Oburzenie i te wszystkie oświadczenia "nie kupię już żadnego ich produktu" tylko ze względu na reklame to trochę paranoja.
To fakt, że dużo chłonie. Przykładowo palcami potrzebuję 1 pompkę, pędzlem 2, a jajkiem minimum 3... Mam nadzieję, że oryginał będzie mniej pożerał ;) aczkolwiek mam też kremowy podkład z MaxFactor, w formie "stałej" i z nim współpracuje idealnie :D
UsuńCiekawa jestem tego cuda W7 :) jak dojdzie to daj od razu znać jak pierwsze wrażenia :)
OdpowiedzUsuńJajka nie miałam, jakoś mnie nie kręci.
Reklama BingoSpa słaba... Oj słaba...
Na pewno dam znać, bo sama jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądać :D
Usuńz all about eyes jestem zadowolona :) bb,ani jego podróbek nie miałam i chyba szybko sie to nie zmieni :)
OdpowiedzUsuńall about bardzo ładnie nawilża, szybko się wchłania i tworzy jakby wygładzającą powłoczke, bardzo ładnie się na nią nakłada korektor :) ale żeby był jakimś 8 cudem, to nie, po prostu bardzo miły krem, ale na pewno nie mój ideał, na pewno nie za tą kase ;p a kontakt jest, tylko ukryty na dole, musze go przestawic w bardziej widoczne miejsce ;)
UsuńDzięki za informację. Czyli chyba sobie jednak odpuszczę, bo potrzebuję czegoś wow, a nie kolejnego dobrego kremu :/
UsuńMam gąbeczkę z Real Techniques i jest świetna :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, mam nadzieję, że i u mnie się sprawdzi :)
UsuńTe gąbeczki kuszą mnie, myślałam o tej z h&m
OdpowiedzUsuńW porównaniu wypada całkiem nieźle. Już nie mogę się doczekać aż przetestuję oryginał :D
Usuńmnie te gąbeczki bardzo kuszą do wypróbowania, ciekawa jestem jak się sprawdzą :)
OdpowiedzUsuńJa również! Pobawię się i szybko będzie porównanie ;)
UsuńMnie blender zupełnie nie kręci ;) A co do Clinique..ciągle jakoś się zbieram żeby wypróbować, próbki jednak musiałabym mieć na miesiąc, po 2-3 nie da się przecież ocenić efektów..
OdpowiedzUsuńbardzo podobają mi się te kosmetyki w7, chyba muszę w końcu któreś zamówić :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nie będziesz żałować. Ja zamówiłam Honolulu i Africa przez blogi i nie żałuję. Bardzo długo używałam tylko tego zestawu, a to mi się rzadko zdarza ;) A jak nie przypadną do gustu, to i strata mała :)
UsuńNiedługo zrobią 20w1 :-D ech :-D
OdpowiedzUsuńJa kremiki BB azjatyckie nakładam tylko i wyłącznie gąbkami, bo pędzlami mi to nie wychodzi za bardzo i nie ma takiego 'idealnego' efektu. Co do kremu pod oczy, to u mnie ten z Clinique się nie spisał,też szukam ideału.
OdpowiedzUsuńA reklama Bingo Spa to dla mnie jakieś totalne nieporozumienie, kompletny brak dobrego smaku :/ Nie należę do osób pruderyjnych, czasem wręcz odwrotnie, ale trzeba umieć żartować na takie tematy, a poza tym do kosmetyków to w ogóle nie pasuje.
Muszę przyznać, że BB nałożony jajkiem też wygląda o niebo lepiej i praktycznie nie potrzebuje pudru.
UsuńZnalazłam też Twoją recenzję na wizażu i chyba zrezygnuję z tego kremu i szukam dalej...
Mam od Ciebie jajeczko Ebelin i muszę się wziąć za jego testowanie ;)
OdpowiedzUsuńAż tak krytycznie nie podchodzę do składów, stawiam na próbki i testy na skórze;) Ok, unikam parafiny w kremach do twarzy, bo nie zamierzam przepłacać za tanią parafinę:p
OdpowiedzUsuń